Serwis pięciogwiazdkowy bez gwiazdek

0
271
Fot.: Materiały InQse Aparthotel

Czy w apart-hotelu można połączyć serwis pięciogwiazdkowego hotelu, elastyczność wynajmu długoterminowego i twarde reguły lean managementu? Tak twierdzi Piotr Cwojdziński, który ponad dwie dekady temu zaczynał jako portier bagażowy, a dziś kieruje marką InQse Aparthotel – siecią 150 lokali w trzech największych miastach Polski. Rozmawiamy o tym, jak przyciągać menedżerów korporacji na kilkuletnie pobyty, dlaczego rezygnuje z małych budynków, gdzie naprawdę kryją się oszczędności i w jaki sposób technologia pomaga mu układać „Tetris” z rezerwacji.

Fot.: Materiały InQse Aparthotel

Zanim przejdziemy do liczb – proszę w kilku zdaniach przedstawić InQse Aparthotel.

Piotr Cwojdziński: Hotelarstwem zajmuję się ponad 20 lat – zaczynałem jako portier bagażowy w warszawskim pięciogwiazdkowcu. Od 2007 r. rozwijam segment apart-hoteli. Dziś, pod marką InQse Aparthotel, zarządzamy 150 lokalami w administracyjnych centrach Warszawy, Krakowa i Wrocławia. Działamy w dwóch modelach: wynajmujemy całe budynki zaprojektowane razem z nami (po jednym w Krakowie i Wrocławiu) albo grupy lokali w wybranych adresach. W każdym obiekcie mamy własną recepcję 24/7 oraz zespoły housekeepingowe i techniczne.

Fot.: Materiały InQse Aparthotel

Kto najczęściej rezerwuje nocleg?

Ponad połowa przychodu to długie i średnie pobyty klientów biznesowych – od kilku dni do kilku lat. Weekendy należą do rodzin i uczestników wydarzeń; wszystkie mieszkania mają co najmniej 40 m² i dwa pokoje, więc cztery osoby śpią wygodnie. Cenowo celujemy w poziom hoteli 4- i 5-gwiazdkowych – premium serwis musi kosztować.

Fot.: Materiały InQse Aparthotel

„Premium” brzmi atrakcyjnie, ale co to oznacza w praktyce? Jak daleko posuwacie się w personalizacji pobytu?

Przy rezerwacjach long-stay liczą się detale: duża lodówka, zamknięta kuchnia, wygodne biurko, a nawet ekspres z ulubionymi kapsułkami. Spełniamy też naprawdę nietypowe życzenia – montowaliśmy kamery, żeby mama-menedżerka mogła zerkać na dziecko, wynajęliśmy jacht, wyprowadzaliśmy psa prezesa. W InQse Aparthotel pracownicy wiedzą, że za inicjatywę nie grożą kary – dzięki temu klienci dostają usługi, których nie znajdą w klasycznych hotelach.

Jak dzielą się źródła przychodów?

Około 40 proc. dają OTA (Booking, Expedia, HRS), 7–10 proc. to bezpośrednie rezerwacje przez stronę, GDS i recepcję, a ponad 50 proc. generują kontrakty B2B. Mamy własny dział handlowy, utrzymujemy relacje z londyńskimi agencjami relokacyjnymi, odwiedzamy targi, sami namierzamy firmy otwierające biura w Polsce. We Wrocławiu dyrektorzy globalnych spółek mieszkają u nas nawet pięć lat.

Jak wypada bieżący rok?

Średnioroczne obłożenie całej sieci przekroczyło 80 proc. Najlepiej radzi sobie warszawskie Atelier by InQse Aparthotel – RevPAR około 370 zł, średnia cena 400 zł. We Wrocławiu, w apartamentach Marina (120–150 m², tarasy dachowe), RevPAR przekracza 400 zł, a stawki dobowe sięgają 1000 zł. pierwsze półrocze planujemy zakończyć zyskiem.

Fot.: Materiały InQse Aparthotel

A jak w praktyce wypadają Wasze oceny? Czy po rebrandingu udało się utrzymać reputację?

Zdecydowanie tak. Na Bookingu od lat nie spadliśmy poniżej 9,0 – a nasza wrocławska Marina dobija dziś do 9,8. W Expedii przekraczamy 4,5/5. Co ciekawe, w styczniu zmieniliśmy nazwę i profile zaczęły zbierać recenzje od zera. Po dwóch miesiącach znów jesteśmy w ścisłej czołówce rankingów, co potwierdza, że goście wracają bardziej do serwisu i zespołu niż do szyldu na budynku.

Skoro reputacja jest mocna – kiedy nowe miasta?

Analizujemy trzy kierunki. Po pierwsze Katowice, bo widzimy tam rosnący popyt korporacyjny. Po drugie kolejne projekty w Warszawie, po trzecie drugi adres w Krakowie. Jesteśmy jednak wybredni: interesują nas wyłącznie całe budynki w administracyjnym centrum i to co najmniej trzydzieści apartamentów. Przy mniejszej skali nie utrzymamy naszej recepcji 24/7 ani standardu obsługi, a na kompromisy nie idziemy.

Co w takim razie dostaje deweloper, który zdecyduje się oddać Wam budynek?

Przede wszystkim pewność strumienia przychodów. Proponujemy umowę 5 + 5 lat podpisaną jeszcze na etapie „wbicia łopaty”. Już wtedy włączamy się w projektowanie układów i standardu wykończenia, żeby budynek od dnia otwarcia zarabiał. Potem bierzemy na siebie absolutnie wszystko: marketing, dystrybucję, operacje, remonty bieżące. Deweloper ogranicza się do sprawdzania wpływów na konto i – mówiąc wprost – odsypia budowę.

Sto pięćdziesiąt apartamentów w trzech miastach to logistyczna łamigłówka. Na czym opieracie operacje?

Właśnie wdrażamy PMS Hotellion. Kraków i Warszawa już pracują, oraz od niedawna Wrocław. System przekonał mnie kilkoma rzeczami. Po pierwsze pulpit z czerwonymi alertami – widzę natychmiast, na co zespoły operacyjne powinny zwrócić uwagę w danym dniu lub gdzie powinien pilnie zareagować menadżer. Po drugie wyszukiwarka „jak Google”: wpisuję nazwisko i w jednym widoku mam rezerwacje, faktury, depozyty, nawet historię korespondencji. Trzecia rzecz to raporty, które każdy menedżer składa jak klocki – nie muszę zamawiać zmian u dostawcy. No i mój ulubiony moduł „Tetris”: system sam przesuwa rezerwacje tak, żeby nie zostawiać jednodniowych dziur przy restrykcji min. 2 noce. Do tego housekeeping pracuje na mobilnych listach zadań, więc zniknęły papierowe wydruki i zgubione zlecenia. Dla kogoś z lean managementem we krwi to game-changer – dane mam w czasie rzeczywistym, a nie po zamknięciu miesiąca.

A gdzie na co dzień udaje się jeszcze ciąć koszty bez utraty jakości?

Mamy trzy główne dźwignie. Pierwsza – direct booking. Każdy procent sprzedaży przeniesiony z OTA na naszą stronę to kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie czystego zysku na prowizjach w kieszeni. Druga – long-stay. Gość, który zostaje trzy miesiące, oznacza nieporównywalnie mniej sprzątań, prania i chemii niż seria weekendowych wypadów, a przychód jest stabilny. Trzecia – zakupy „just-in-time”. Nie trzymamy w magazynie rocznej palety detergentów; mamy centralne umowy ramowe i dostawy dokładnie pod zapotrzebowanie. Środki nie leżą na półce, tylko pracują.

Spróbujmy podsumować Pana drogę w jednym zdaniu – da się?

Spróbuję: portier bagażowy, concierge, kierownik recepcji, menedżer dużego hotelu konferencyjnego, krótki epizod w parkach narodowych USA, a dziś – prezes i współwłaściciel InQse Aparthotel z portfelem 150 apartamentów oraz 80 osobową ekipą, która sprosta nawet najbardziej wymagającym potrzebom gości od wyprowadzenia psa na spacer, po organizowanie profesjonalnych transferów dla dzieci VIP expatów z hotelu do szkół międzynarodowych. I właśnie w takim duchu – zero strachu przed niestandardowymi zadaniami – chcę rozwijać markę dalej.

Dziękuję za rozmowę.

Również dziękuję – i zapraszam do InQse Aparthotel. Jeśli ktoś z Państwa buduje w centrum i szuka partnera, chętnie porozmawiam.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj
This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.